Literatura - historia - sztuka

Opowiadanie Kazimierza Brandysa “Jak być kochaną”,  poruszało kwestię, którą w świetny sposób i przy okazji sensacyjnego odkrycia naświetlił Marek Teler w swojej książce z 2021 r. “Zagadka Iny Benity. AK-torzy kontra kolaboranci”. Marek Teler w swojej książce odtworzył wojenne i powojenne losy Iny Benity,  która – jak się okazało w 2018 r., wojnę przeżyła, po wojnie znalazła się poza granicami Polski i nigdy do niej nie wróciła, również w opowieściach. Historia Iny Benity jest dla Telera okazją do przedstawienia losów środowiska artystycznego w czasie wojny (czytelnik może przeczytać m.in. o Igo Symie czy też dowiedzieć się jakie były losy Juranda ze Spychowa – czyli aktora Andrzeja Szalawskiego). 
Brandys zaznacza na początku opowiadania, że “Niektóre zarysowane tu sceny i sytuacje osnute są na autentycznych wydarzeniach, ale z postaciami tego opowiadania nie należy wiązać nazwisk ludzi żyjących czy zmarłych”. Takie zastrzeżenie wzięło się może stąd, że takich osób jak główna bohaterka opowiadania i filmu, jak Peters czy w końcu Rawicz było wiele, a ich historie były nie mniej skomplikowane niż te obserwowane w opowiadaniu Brandysa. Były za to często przeinaczane, przemilczane, a te, które oczerniały były powielane w jakimś dziwnym poczuciu sprawiedliwości, podczas, gdy ze sprawiedliwością nie miały wiele wspólnego (Bohdan Korzeniewski był jedną z osób, które łatwo ferowały wyroki, nie mając pełnych danych – trudno nie zgodzić się w tej kwestii z Markiem Telerem. Jest to tym bardziej wstrząsające, że słowa takiej uznanej postaci szły dalej w świat.). 
Felicja, Peters, Rawicz z “Jak być kochaną?” to różne warianty życia aktorów w czasie II wojny światowej  Grać? Nie grać? Jak zarobić na życie, jak ukryć – uchronić kogoś, kto jest poszukiwany przez okupanta, w końcu – jak walczyć?  To również różne warianty życia po wojnie, kiedy przyznanie, że było się w AK mogło oznaczać kolejne kłopoty, również dla innych osób, które mogłyby potwierdzić współpracę z podziemiem (na pewno zajęłaby się nimi UB), z kolei nie przyznanie się, narażało na rzucenie cienia podejrzenia, że się kolaborowało, na ostracyzm, brak możliwości grania.
Aktorzy w tamtym czasie byli często – powtarzając za Rawiczem z opowiadania Brandysa, “nieznanymi żołnierzami tej wojny” i często tylko oni o tym wiedzieli, dla świata pozostając ludźmi o niejasnych powiązaniach, zadającymi się z Niemcami i kolaborantami. Po wojnie często nie było już osób, które mogłyby potwierdzić, że był to sposób na zdobywanie informacji cennych dla podziemia. A nawet jeśli – nie mogły się zdradzić, że pracowały dla AK. 
I nawet jeśli w czasie weryfikacji przed komisjami i sądami ZASP-u stawał ktoś, kto wydawał się niewinny, okazywało się, że fakty go obciążały , a nie było wielu chętnych do świadczenia na korzyść “oskarżonego” – część przecież już nie żyła, część nie wiedziała o tym, że ktoś działał w konspiracji, często też sam weryfikowany nic nie mówił. To co  towarzyszyło weryfikacji świetnie w opowiadaniu oddaje zdanie wypowiadane do Felicji  przez Tomasza: “Uważałem panią za niewinną, ale czułem się bezsilny wobec atmosfery”. Co Felicja kwituje “- Och, ja także. Tylko że ja byłam oskarżona”. 

 

Światy Hasa