Lucyna Legut

Romans kuchenny
Okładka książki "Romans kuchenny" wydanej w 2009 r. przez Wydawnictwo "Bernardinum" w Pelplinie. Wszystkie ilustracje wykonała autorka książki (zdj. i zbiory własne).. Link do strony wydawnictwa - klik w obrazek.
Lucyna Legut
ilustracja z "Romansu kuchennego", który został wydany "nakładem Pierwszego Gdańskiego Klubu Soroptimist International dzięki hojności Pana Polikarpa Maciejczyka" (zdj. własne).

Lucyna Legut w roku 2009 otrzymała tytuł LADY SOROPTIMIST .

Klub Soroptimist International przyznaje ten tytuł “wyjątkowym kobietom wnoszącym istotny wkład w życie społeczne, kulturalne i naukowe, kobietom wielkiej pasji i niezliczonych inicjatyw, wyróżniającym się działaniem na rzecz innych”.

 

ilustracja z "Romansu kuchennego" (zdj. własne)
ilustracja z "Romansu kuchennego" (zdj. własne)
ilustracja z "Romansu kuchennego" (zdj. własne)
okładka książki "Dla kogo ten wawrzyn" (zdj. i zbiory własne). Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1972.
prt screen - strona Klubu Soroptimist International Gdańsk
zrzut ekranu - strona Klubu International Soroptimist International Gdańsk, działającego wolontariacko na rzecz kobiet w Polsce i na świecie (link do strony Klubu - klik w zdjęcie)
Lucyna Legut pisała sztuki teatralne, słuchowiska radiowe, książki dla dzieci i nie dla dzieci. Dzięki temu Agata Buzek w jednym z wywiadów (rok 1997) mogła o niej przypomnieć, wymieniając tytuł swojej ulubionej książki z dzieciństwa (“Piotrek zgubił dziadka oko, a Jasiek chce dożyć spokojnej starości”). Nie pamiętała tylko autorki, ale prasa nadrobiła to zapomnienie. Więcej o tym w tym miejscu – KLIK.(Jaka była Lucyna Legut, ENCYKLOPEDIA TEATRU POLSKIEGO)
Legut pojawiała się też w prasie lokalnej – “Dziennik Bałtycki” drukował jej felietony, niektóre z nich można znaleźć w Internecie – KLIK). Była wszechstronna. Aktorka, malarka, pisarka. Można w jej książkach odnaleźć nuty biograficzne. W “Szyfonie na ślubną suknię” główna bohaterka, która jest aktorką, słyszy od innej postaci zdanie: “Chciałabym się dowiedzieć (…) czy ty, rozprawiając się z nami w twoich książkach, potrafisz rozprawić się także z sobą?” Na co Pućka odpowiada, że owszem i że w każdej książce gdzieś jest – “Piszę o teatrze takim, jakim go widzę. I widzę tam także siebie. Przecież jestem w teatrze tak jak i ty” (Lucyna Legut, “Szyfon na ślubną suknię”, Wydawnictwo Morskie 1976, str. 32-33).
“Pućka jest śmieszna” – to pierwsze zdanie “Szyfonu…”. Śmieszna na scenie (talent komediowy). Ale dlaczego? Bo rozpracowuje każdą rolę. Nawet z epizodycznej postaci wypowiadającej jedno słowo potrafi zrobić majstersztyk. Legut stara się pokazać, że to co ludziom wydaje się łatwe, wcale takie nie jest. Nie jest tak, że “Aktorzy w ogóle mają łatwe życie (…) Człowiek musi się użerać z tysiącem problemów, a oni…? wychodzą sobie po prostu na scenę i odstawiają tam swoje kawałki” (str. 5).
Pućka nie podoba się sobie. Pućka jest malarką i najbardziej lubi malować portrety – “Wielu ludzi snobuje się, żeby mieć portret mojego pędzla” (str. 151). Pućka jest również pisarką, która o swojej twórczości mówi: “Ja piszę książki, jak powiedział pewien mój znajomy chirurg, bardzo dobre do czytania na nocny dyżur. Obojętne mi, gdzie się czyta moje książki. WC jest także odpowiednim miejscem. Moja literatura jest taka, jaka jest. Po prostu do czytania” (str. 33).
Pućka wspomina najważniejszych mężczyzn swojego życia w jakimś melancholijnym widzie. Legut przywołuje się do porządku w słowach postaci, która rozmawia z Pućką: “Tylko, na miłość boską, nie roztkliwiaj się! Mów z całym cynizmem o sobie, tak jak mówisz o nas” (str. 34). Pućka opowiada o swoich trzech pierwszych “facetach”. Wśród nich jest taki, którego poznała, kiedy “przychodziła do pracowni jego przyjaciela, któremu pozowała do portretu” (str. 138). Który sam był malarzem, miał pracownię, a potem zajmował się filmem. Pućka ma w nosie co kto myśli, robi co się jej podoba, nie obraża się, kiedy słyszy o sobie, że jest “kopnięta”. Jest bezpośrednia. “Facetem”, który jest filmowcem interesowała się przez chwilę. I to on pierwszy się jej przypomniał, wysyłając kartkę: “Czemu nic nie piszesz? Nudno tu jak cholera. Żądam rozrywkowego listu!” (str. 144). Pućka “codziennie wysyłała list, wysilając się na dowcipne opisywanie zwyczajnych zdarzeń. Bawiło ją samo pisanie. Bardziej dla siebie, niż dla niego chciała być dowcipna” (str. 144) Pobrzmiewa w tym nuta bagatelizowania, tak jakby wstydliwe było przyznanie się do zauroczenia na początku znajomości. A później: “Nie wiedziała, który dzień należałoby określić jako początek jej wielkiej miłości (…) Ślepo weszła w tę miłość. Nic nie było jej w stanie zniechęcić: ani jego powiązania rodzinne, ani to, czy był kimś innym niż tym, którego stworzyła sobie na swój własny użytek, w wyobraźni. Chociaż nie mówili o tym, było pewne, że zostaną ze sobą” (str. 144-145).
Kiedy ta miłość się skończyła Pućka przez 10 lat pozostawała sama. Te “Jałowe lata miały swój urok pod tytułem PRACA. Po rozstaniu (…) praca aż do ostatecznego wyczerpania stała się koniecznością, aby nie musieć myśleć, aby nie oszaleć z rozpaczy, że nie ma już i nie będzie nic z tego, co było wartością bezwzględną, dla czego warto było żyć i podejmować każdy trud, który nie wydawał się trudem, skoro służył im obojgu. W ciągu jednej rozmowy telefonicznej skreślono dziesięć lat wspólnego życia (…) Kiedy skończyło się dziesięć lat miłości Pućki, stanęła w miejscu, które można nazwać przepaścią”. (str. 156). Po fali rozpaczy przychodzi faza rozliczenia i złości, która moblizuje Pućkę do działania. Pojawia się też surowa ocena “filmowca” (str. 158). Życie w drugim planie nie jest dla niej.
Pućka “odważyła się na próbę zemsty polegającą na zaimponowaniu mu czymkolwiek” (str. 166). I tak została oprócz bycia malarką i aktorką, pisarką. Ale żeby dojść do momentu, w którym mogłaby o sobie powiedzieć, a przede wszystkim pomyśleć “Jestem zdolna!” musiało minąć dużo czasu. Kiedy stała się rozpoznawalna “zaczęła trochę inaczej myśleć o sobie: Co jest? Albo w Polsce nie ma utalentowanych ludzi, albo ja naprawdę jestem kimś, a nie byle Pućką? Chyba mi za darmo nie dają tych nagród? I coraz więcej słuchowisk u mnie zamawiają, i już proponują mi nowe książki… Poszły dwie moje sztuki dla dzieci w teatrze, Estrada robi na mnie zamach, żebym pisała jakieś śmieszne teksty… Nawet proszą, żebym sama wzięła udział w występach estradowych.. Albo mi się tak jakoś dobrze złożyło, albo naprawdę jestem zdolna!” (str. 253).
Gdy skończyło się z nagrodami, pojawiły się spotkania na “wieczorach autorskich” i fala wątpliwości, niepewności znowu zaczęła ogarniać Pućkę. Im szumniejsza była zapowiedź, tym większy odczuwała strach. Ludzie czekają na wielką niespodziankę. Czy ja im tego dostarczę? Czy nie będą żałowali, że niepotrzebnie stracili czas?” (str. 256).
Pućka znowu zatraciła się w miłości, co nie wyszło jej na dobre. Zatracała się w złych rzeczach. “Pućka tonie! – stwierdzono. – Nie pisze, nie maluje, w teatrze jej źle idzie, stacza się na dno. –  Nie pomagały rozmowy z zaprzyjaźnionymi psychiatrami. Słuchała, przytakiwała, zgadzała się na wszystko. – Tak, tak. Wiem. Ginę. Po prostu przyszedł na mnie czas” (str. 309). Pućka zaczęła dochodzić do siebie, zapragnęła napisać książkę: “Chciałabym napisać książkę, ale trochę inną niż te, które pisałam do tej pory – (…) Już mam dość żartów. Chciałabym napisać książkę drapieżną, brutalną i prawdziwą. Bo takie jest przecież życie. – Napisz taką książkę – odpowiedziała Alina, ciesząc się, że Pućka znowu zaczyna żyć, skoro chce pisać. – Chciałabym napisać książkę o sobie. Tylko nie wiem, czy ja siebie dosyć dobrze znam… Nie wiem, czy to co wiem o sobie, zgodzi się z tym, co inni o mnie wiedzą?… – Możesz napisać o sobie z punktu własnego spojrzenia i innych ludzi. To nawet będzie o wiele ciekawsze. Każdy ciebie widzi inaczej. – Niektórzy widzą mnie tak jak ty: wspaniała! dobra! utalentowana! Pomnika nie chcę sobie stawia za życia. Zresztą nie obchodzi mnie, jak inni mnie widzą. Mówię ci, że chcę napisać drapieżną książkę. – Jak cię znam, to wiem, że pokażesz w tej książce siebie jako potwora! – Bo jestem potworem. – Wszyscy jesteśmy potworami. Może nie całkiem. Ale gdzieś tam w każdym z nas jest potwór. Tylko, że każdy z nas chce siebie zagadać, żeby nie widzieć własnej potworkowatości. Nie jesteś wyłącznie potworem i nie zgodzę się, żebyś napisała taką książkę!” (str. 310-311).
Pućka poprzez pisanie poradziła sobie z przeszłością, “która przestała być czymś realnym. Była tylko książką do czytania” (str. 313). 
okładka książki Lucyny Legut "Nie zabijajcie Desdemony" (zdj. i zbiory własne)
strona tytułowa książki z ilustracjami Lucyny Legut, Wydawnictwo Akapit Press, Łódź 1999 r. (zdj. i zbiory własne).
zdj. własne, ale spoza zbiorów własnych (można znaleźć w bibliotece)
okładka książki "Nasza zmierzchowa mama" (zdj. i zbiory własne).